Przed sądem stanie pracownik, który wykonywał remont poszycia i właściciel firmy. Spłonęło blisko pół tysiąca metrów dachu zabytkowej budowli. Mężczyźni przyznali się do winy. Chcą dobrowolnie poddać się karze.
Ze sprawy wyłączono postępowanie dotyczące nadzoru nad prowadzonymi pracami. Z ustaleń śledczych wynika, że prace nie były poprzedzone przygotowanie odpowiedniej dokumentacji.