Kontrowersje w meczu Śląska Wrocław z Sandecją Nowy Sącz w Pucharze Polski
Ogromne emocje w meczu Śląska Wrocław z Sandecja Nowy Sącz. Zacięta rywalizacja na boisku, dogrywka, rzuty karne, walkower? Piłkarze z Nowego Sącza zeszli z boiska po rasistowskich okrzykach w kierunku jednego z piłkarzy.
Dobry początek
Zacznijmy od tego, że Śląsk Wrocław od początku spotkania był stroną dominującą. Wrocławianie utrzymywali się przy piłce, jednak nisko ustawiona defensywa rywala skutecznie odpierała ataki. W 18 minucie zrobiło się naprawdę groźnie, przebojowy drybling Samca-Talara, skończył się zablokowanym podaniem. W 21 minucie meczu po kombinacyjnej akcji Rzuchowskiego i Samca-Talara, niecelnym strzałem zakończył Yeboah. W 23 minucie Niemiec nie dał już żadnych szans bramkarzowi gospodarzy i po fenomenalnej akcji zdobył piękną bramkę. Śląsk wyszedł na prowadzenie. W dalszej części spotkania do głosu zaczęła dochodzić drużyna z Nowego Sącza i tu trzeba pochwalić fenomenalną postawę Rafała Leszczyńskiego. Kolejno w 29,36 i 42 minucie wykazał się niesamowitym refleksem, dzięki któremu Śląsk Wrocław schodził do szatni z jednobramkowym prowadzeniem.
Zacięta rywalizacja
Tuż po zmianie stron, przed szansą na podwyższenie prowadzanie stanął Yeboah, skrzydłowy przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów, jednak w ostatniej chwili zablokował go jeden z obrońców. W 64 minucie gospodarze wyrównali. Po akcji lewą stroną boiska skończył Łukasz Kosakiewicz. Mecz był bardzo wyrównany, po 90 minutach gry, przyszedł czas na dogrywkę, lekką przewagę miał Śląsk, który to w 117 minucie spotkania wyszedł na prowadzenie za sprawą Quintany. Wrocławianie jednak nie utrzymali prowadzenia do końca dogrywki i w ostatniej akcji meczu, w 120 minucie, bramkę zdobyła Sandecja, wykorzystując bezradność w szeregach obronnych zespołu ze stolicy Dolnego Śląska.
Ogromne kontrowersje
Po końcowym gwizdku czekał nas konkurs rzutów karnych, w których to lepiej radził sobie Śląsk, wykorzystując dwie z dwóch jedenastek. Sandecja spudłowała dwa razy, za sprawą Kosakiewicza i Maissa Falla. I gdy wrocławianie stali przed szansą awansu do następnej fazy rozgrywek, wydarzył się przykry incydent z udziałem wspomnianego Maissa Falla. Z trybun w kierunku piłkarza, mogliśmy usłyszeć oblegli na tle rasistowskim.
Podjedliśmy decyzje jako drużyna, że nie będziemy uczestniczyć dalej w serii rzutów karnych, jesteśmy tutaj z naszym kolega Maissa Fallem całym sercem – komentuje kapitan zespołu gospodarzy Dawid Szurfyn