Wrocławscy kierowcy parkują nie tylko gdzie się da, ale też tam gdzie się stawać nie powinno. Także na drogach pożarowych. Widok na wrocławskich osiedlach bywa przerażający – bo pod tablicą informującą o tym, ze droga powinna służyć do przejazdu dla służb w razie zagrożenia najczęściej stoi szpaler aut.
Problem faktycznie istnieje, zauważa Maciej Urbaniak z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej we Wrocławiu:
Utrzymanie takiej drogi w odpowiednim stanie to zadanie zarządcy terenu – na przykład spółdzielni mieszkaniowej. Musi ona taki ciąg komunikacyjny wytyczyć, dbać o jego przejezdność i go odpowiednio oznakować:
– przyznaje strażak. Na domiar złego w przypadku tak oznakowanej drogi pożarowej możemy co najwyżej liczyć na rozsądek kierowców, którego jednak często brakuje. Odholowanie aut z takiej trasy na dobrą sprawę jest możliwe wyłącznie po ustawieniu dodatkowego oznakowania:
Jeżeli znaku „zakaz zatrzymywania się” brakuje, to konsekwencje z powodu braku właściwego dojazdu do miejsca pożaru można wyciągać co najwyżej od zarządzającego terenem. Musi on zresztą nie tylko pilnować by nikt tam nie parkował, ale także zadbać o jej oświetlenie w nocy, odśnieżanie i stan zadrzewienia w jej sąsiedztwie. Inaczej grozi mu nawet areszt.