Jak się okazuje, przypadek sprzed tygodnia, gdy wandale zamalowali szyby karetki czarną farbą, nie jest wcale odosobniony. Od agresywnych ludzi obrywa się zarówno cennej medycznej aparaturze, jak i niosącym ratunek pracownikom pogotowia.

Rozmawialiśmy z kierownikiem dyspozytorni medycznej wrocławskiego Pogotowia Ratunkowego Szymonem Czyżewskim.
Niestety jest coraz gorzej.
Zdewastowana karetka „wypada” z obiegu. Przez jakiś czas nie może służyć chorym. Trzeba jeszcze ją naprawić. Koszty są olbrzymie.
Gorycz jest tym większa, że ratownicy w zasadzie nie mogą się bronić. Nie mają prawa nawet przytrzymać agresora, nie mówiąc nawet o obezwładnianiu, czy stosowaniu gazu albo paralizatora. W starciu z krewkim pacjentem pozostaje im tylko prosić o pomoc policję.
Prawo chroni jednak ratowników w sposób szczególny. Atak na nich to jak atak na przykład na policjanta. Pracownicy pogotowia podczas swojej pracy korzystają bowiem z ochrony przewidzianej dla funkcjonariuszy publicznych. Agresorowi grozi wówczas 10 lat więzienia.