Średnio 3 rowery giną każdego dnia we Wrocławiu i okolicach
Mówimy oczywiście o tych kradzieżach, które są zgłoszone policji. Niestety, tzw. rowerowy sezon – gdy mieszkańcy miasta ochoczo wsiadają na dwa kółka – jest także wymarzonym czasem dla amatorów cudzej własności.
Mówi Paweł Petrykowski z wrocławskiej policji:
Funkcjonariusz podkreśla: za często ulegamy złudzeniu, że pojazd będzie bezpieczny, jeżeli zostawimy go „na 3 minuty”. Skłania nas to do rezygnacji z „siłowania się” z przypięciem. To błąd, rowery najczęściej znikają właśnie wtedy:
Zabezpieczenie nie tylko utrudnia zabranie roweru. Osoby postronne szybciej zauważą, że rower jest kradziony, gdy zobaczą, że dobiera się do niego ktoś z nożycami do metalu… I może nawet zapamiętają sprawcę.
Ale samo zapięcie roweru to niestety nie wszystko. Trzeba wiedzieć CZYM i DO CZEGO go przypiąć. Paweł Petrykowski z policji mówi wprost: linka w gumowym oplocie, za kilka-kilkanaście złotych nie pełni w zasadzie żadnej roli. Potwierdza to ekspert – Łukasz Szuba z wrocławskiego serwisu rowerowego Rower Lover:
Wiemy więc, z czego NIE korzystać. A co ekspert może polecić?
Oczywiście – u-lock ma wady. Jest ciężki, mało poręczny. I kosztuje swoje. Ceny zaczynają się od 100-200 złotych. Kończą na cenie… niedrogiego nowego roweru: nawet 600 zł.
Poza tym żadne zabezpieczenie nam nie pomoże, jeżeli go prawidłowo nie użyjemy. Rower powinniśmy przypiąć za ramę, razem z tylnym kołem, do solidnego obiektu. Żeby nie okazało się, że złodziej zamiast naszego zabezpieczenia przetnie… stojak, o który oparliśmy pojazd.
Warto także zabezpieczyć rower w inny sposób. Dobrze jest go oznakować:
– opowiada Paweł Petrykowski z policji. Wystarczy skontaktować się ze swoim dzielnicowym albo pojawić się na jednym z licznych festynów, gdzie często obecni są policjanci ze specjalnym stoiskiem do znakowania jednośladów.
Po całym Wrocławiu jeździ w tym momencie około 13 tys. oznakowanych przez Policję rowerów.