Chodzą najczęściej dwójkami. Za nic mają cudzą własność – czy prywatną, czy wspólną, miejską. Uzbrojeni są w kubły z klejem i plakaty. Trudno ich złapać, ale ich czyny to nie jest zbrodnia doskonała – przekonują w Straży Miejskiej. Chodzi o ludzi oblepiających miasto nielegalnymi plakatami.
We Wrocławiu to prawdziwa plaga. Bez znaczenia, czy chodzi o ruchliwą miejską arterię, urokliwy deptak czy osiedlową uliczkę:
– mówi Waldemar Forysiak z wrocławskiej Straży Miejskiej. Sprawcy takiego wykroczenia mogą zapłacić mandat w wysokości do 500 zł – na tyle bowiem ustawodawca wycenia naklejanie reklam i ogłoszeń w miejscach do tego nieprzeznaczonych. Ale na tym odpowiedzialność się nie kończy:
To na razie mniej niż w ubiegłym roku – wtedy wpadło 283 „plakaciarzy”. Jak mieszkańcy mogą włączyć się w walkę ze zjawiskiem zaśmiecania miasta plakatami?
– radzi strażnik. A sami mieszkańcy Wrocławia? Choć bywają tacy, co na proceder patrzą przychylniejszym okiem, to przeważnie o nielegalnym plakatowaniu miasta wypowiadają się dość stanowczo:
Z wrocławianami rozmawiał Damian Zdancewicz.