Wracamy do tematu Alei Wielkiej Wyspy, czyli drogi, która połączy skrzyżowanie ul. Krakowskiej i alei Armii Krajowej z ul. Mickiewicza i Paderewskiego. Urzędnicy chcą ogłosić przetarg na jej projekt i budowę jeszcze w tym roku i zapłacić za to wszystko z miejskiej kasy.

Wcześniej bezskutecznie starali się o unijną dotację, potem chcieli budować trasę z pomocą prywatnego inwestora. Teraz jednak uważają, że budżet miejski wytrzyma tę inwestycję bez żadnego wsparcia, bo jej szacunkowe koszty spadły z 350 do nieco ponad 200 mln. Dlaczego? Bo od rozpoczęcia prac nad koncepcją zmienić się miał rynek budowlany.
„Przetargów nie przygotowuje się z dnia na dzień”, mówi Marek Szempliński z Wrocławskich Inwestycji. Na jego ogłoszenie poczekamy być może jeszcze kilka miesięcy. Jak potem będzie wyglądał harmonogram prac? Najpierw musi powstać projekt.
Kierowcy wyczekują tego momentu z wytęsknieniem.
Aleja Wielkiej Wyspy będzie jednak miała tylko jedną jezdnię. Co z kolei nie do końca podoba się niektórym zmotoryzowanym, którzy widzieliby tam najlepiej po dwa pasy w każdą stronę.
Natomiast pomysł budowy drogi w obecnym kształcie krytykowali od początku miejscy aktywiści, którzy, choć nie przeczą, że jest to potrzebna trasa, nie widzą w niej lekarstwa na korki.
Wyjaśniał Piotr Szymański z Towarzystwa Upiększania Miasta Wrocławia tuż po tym, gdy było jasne, że miasto nie dostanie pieniędzy z Brukseli na budowę drogi. Aktywiści wyliczyli wówczas, że 350 mln zł, które miasto miało wtedy wydać z własnej kasy, mogłoby posłużyć za wkład własny do wybudowania 20 km tras tramwajowych. Jak zmieniło się ich stanowisko w związku ze „stopnieniem” przewidywanych kosztów budowy Alei Wielkiej Wyspy o 150 mln?
Przedstawiciele ruchów miejskich twierdzą, że wciąż mają pewne zastrzeżenia do miejskich planów. Przedstawią je w najbliższym czasie, gdy dokładnie przeanalizują zapowiedzi urzędników.