Pożar w budynku Dworca Świebodzkiego we Wrocławiu wybuchł 14 listopada 2019 r. W jednym z wynajmowanych pomieszczeń piwnicznych Dariusz H. urządził strzelnicę, w której prowadził szkolenia z zakresu strzelania z broni palnej.

H. został oskarżony o „sprowadzenie pożaru zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób poprzez wadliwą eksploatację i niewłaściwe urządzenie pomieszczenia strzelnicy”. Według prokuratury H. nie czyścił na bieżąco podłogi strzelnicy, przez co gromadził się tam pył prochowy. W efekcie – jak podkreślono w akcie oskarżenia – po oddaniu strzału z broni palnej w podłoże wybuchł pożar.

W ramach śledztwa biegły z zakresu pożarnictwa ustalił, że w strzelnicy naruszone zostały zasady bezpieczeństwa przeciwpożarowego, m.in. poprzez zastosowanie do wykończenia jej wnętrza z pianki poliuretanowej, której stosowanie w takiego rodzaju pomieszczeniach jest zabronione z uwagi na jej łatwopalność i wytwarzanie gryzącego dymu w razie zapalenia.

W wyniku pożaru zniszczeniu uległo pomieszczenie Dworca Świebodzkiego, a straty oszacowano na blisko 69 tys. zł.

Proces Dariusza H. rozpoczął się we wrześniu 2021 roku. Oskarżony, który w marcu po raz pierwszy złożył wyjaśnienia, tłumaczył, że przed rozpoczęciem działalności podjął wszystkie wymagane prawem czynności. Przekonywał wówczas, że do wyłożenia podłogi, czy ścian strzelnicy użył materiałów trudnopalnych. Mówił też, że zaraz po odbiorze, strzelnicę obejrzał funkcjonariusz ABW, który nie zgłosił żadnych zastrzeżeń co do jej zorganizowania, podobnie jak przedstawiciel PKP.

H. zapewniał też, że w strzelnicy utrzymywał porządek. Tłumaczył, że w dniach, w których odbywało się strzelanie, w pomieszczeniu zbierane były łuski i zamiatana była podłoga, która, podobnie jak ściany i sufit zlewana była także wodą. Dodał też, że raz w tygodniu pomieszczenie było dodatkowo odkurzane specjalnym odkurzaczem.

Dariusz H. winny. Sąd uzasadnił wyrok

Dziś Sąd Okręgowy we Wrocławiu uznał oskarżonego za winnego i wymierzył mu karę roku i sześciu miesięcy pozbawiania wolności. Orzekł także wobec niego zadośćuczynienie w wysokości po 150 tys. zł na rzecz rodziców zmarłego oraz nawiązki w kwotach od 10 tys. zł do 80 tys. zł na rzecz części pokrzywdzonych.

W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Łukasz Franckiewicz podkreślił, że stan faktyczny nie budził wątpliwości, a postępowanie dowodowe pozwoliło na wyjaśnienie wszelkich okoliczności sprawy.

Jak przypomniał, w dniu zdarzenia jedna z jednostek broni zacięła się w czasie strzelania, a osoba ją trzymająca w sposób prawidłowy skierowała broń ku podłodze. Doszło wówczas do niekontrolowanej serii wystrzałów, kule uderzyły o podłogę, na której zgromadzony był pył prochowy pochodzący z innych wielokrotnie oddawanych w tym miejscu strzałów.

Należy wskazać, że podczas wystrzału z lufy wylatuje nie tylko pocisk, ale resztki niespalonego prochu – mówił sędzia, dodając, że o ile strzelnica usytuowana jest na terenie otwartym, gdzie m.in. pada deszcz, nie jest to problemem, jednak jeśli mieści się ona w pomieszczeniu zamkniętym, to resztki niespalonego prochu odkładają się na podłożu i powinny być usuwane. Jeśli nie zostaną usunięte w sposób dostateczny, to ich nagromadzenie może spowodować to, że w przypadku pojawienia się gdzieś zarzewia ognia – a takim były te ogniki na skutek uderzenia kuli o podłoże – ten proch się zapali i tak stało się w niniejszej sprawie – tłumaczył sędzia.

Wskazał przy tym, że czynności, które podejmował oskarżony prowadząc strzelnicę polegające m.in. na polewaniu wodą podłoża były nieskuteczne, gdyż woda nie miała gdzie odpłynąć. Przywołując opinię biegłego zwrócił uwagę, że proch po odparowaniu wody nadal zachowywał swoje właściwości i nadal mógł się zapalić.

Opracowanie: