Radio Gra Wrocław

„Przedszkole dla płaszczek” zapełniło się kolejnymi maluchami

Zbiornik zwany “przedszkolem dla płaszczek” stojący na zapleczu hodowlanym w Afrykarium, zapełnił się młodymi. To młode Tekli, dwa samce i samica, którym opiekunowie nadali imiona Tytus, Tabaluga i Telimena. Orlenie cętkowane to płaszczki, których hodowlę w europejskich ogrodach koordynuje wrocławskie zoo.

/materiały prasowe/ZOO Wrocław

W “płaszczkowym przedszkolu” oprócz orleni cętkowanych (Aetobatus ocellatus) mieszkają też trzy osobniki orlenia luzytańskiego (Rhinoptera marginata). Młode poczekają w zbiorniku do osiągnięcia odpowiednich rozmiarów. Gdy będą miały około metra szerokości (czyli dokładnie mówiąc, rozpiętości płetw piersiowych), będą zarówno gotowe wyjechać do innych ogrodów. A także na tyle duże, by dołączyć je do zbiornika głównego Kanału Mozambickiego w Afrykarium. Obecnie są na tyle małe, że w głównym zbiorniku mogłyby stać się łupem rekinów.

Tytus, Tabaluga i Telimena

Płaszczki wzbudzają wielkie zainteresowanie dzięki swojej budowie ciała – są spłaszczone, a niektóre z nich posiadają długie kolce jadowe. We wrocławskim zoo można oglądać sześć gatunków płaszczek: orlenie cętkowane, orlenie luzytańskie, patelnice wstęgoogonowe, ogończę niebieskoplamą i jedną ogończę arnak w Afrykarium oraz słodkowodne płaszczki perłowe w Akwarium.

W tym roku po raz kolejny doczekaliśmy się przychówku orleni cętkowanych, które łatwo rozpoznać wśród naszych płaszczek ze względu na charakterystyczne cętki. Młode Tekli: Tytus, Tabaluga i Telimena, przyszły na świat na początku listopada. Otrzymały imiona na tę samą literę, co mama.

Ciąża u orleni cętkowanych trwa od 8 do 10 miesięcy i potrafi być przez samicę wstrzymywana na pewien okres, w przypadku niesprzyjających warunków środowiskowych.

W końcowej fazie, ciąża orleni cętkowanych jest widoczna gołym okiem, ze względu na mocno uwypukloną spodnią stronę ciała samicy. Jak wygląda ciąża u płaszczki, można się przekonać samemu w oddzielonej siatką części basenu Kanału Mozambickiego w naszym Afrykarium. W izolatce pływa obecnie ciężarna samica orlenia cętkowanego o imieniu Harry i 4 ciężarne orlenie luzytańskie, które jednak są dużo mniejsze. Izolowanie chroni młode przed pożarciem przez rekiny (nasze Afrykarium zamieszkują 4 gatunki rekinów).

Orlenie cętkowane są rybami żyworodnymi. Gdy przychodzą na świat, ważą od około 1,5 do nawet 3 kg. Ich masa różni się w zależności od liczby młodych – im ciąża jest bardziej mnoga, tym mniej ważą poszczególne osobniki.

Co ciekawe, nasze orlenie cętkowane są sobie wierne. Tekla połączyła się w parę z Kropkiem, a samica Harry z Piratem. Kto jest ojcem Tytusa, Tabalugi i Telimeny, będziemy wiedzieć na sto procent po uzyskaniu wyników badań genetycznych. Dla pewności wysłaliśmy próbki DNA do analizy

– opowiada Jakub Kordas, Zastępca Dyrektora ds. Hodowli i Kierownik Wydziału Fauny Morskiej i Słodkowodnej wrocławskiego zoo.

U orleni cętkowanych może także zachodzić partenogeneza. Wtedy na świat przychodzi zawsze samica, która jest kopią swojej mamy. Orlenie mają zdolność do rekombinacji kodu genetycznego, więc u córki może on się nieznacznie różnić, jednak gdy badania DNA wykażą brak materiału genetycznego samca, wiadomo że doszło do partenogenezy

– tłumaczy Jakub Kordas.

/materiały prasowe/ZOO Wrocław

Gatunek koordynowany – czyli jaki?

Jakub Kordas jest koordynatorem orleni cętkowanych. Oznacza to, że ma wiedzę na temat hodowli tych ryb w europejskich ogrodach i w ramach Europejskiego Programu Hodowlanego (EEP) podejmuje decyzje dotyczące transportu tych zwierząt do poszczególnych zoo, akwariów czy oceanariów. Prowadzi księgi rodowodowe i koordynuje transportami wedle swojej najlepszej wiedzy, po to by ryby łączyły się możliwie optymalnie pod względem genetycznym. Robi to, by nie dochodziło między nimi do chowu wsobnego, czyli krzyżowania się spokrewnionych ze sobą osobników. Program hodowlany EEP ma na celu utrzymanie wartościowej populacji zdrowych zwierząt

Nasze orlenie cętkowane do hodowli w ogrodach zoologicznych wprowadzają cenną, unikatową pulę genów. To pierwszy powód, dla którego istotne jest koordynowanie tego gatunku. Ponadto, orlenie cętkowane do niedawna były rybami posiadającymi status “najmniejszej troski”, a obecnie są “narażone na wyginięcie”, głównie przez nadmierne połowy, m.in. wzdłuż wybrzeży Afryki.

Co więcej, orlenie cętkowane są cenne ze względu na to, że są gatunkiem modelowym dla kilku innych. To oznacza, że obserwując je pozyskujemy wiedzę przydatną w badaniach nad wieloma gatunkami orleni

– wyjaśnia Jakub Kordas.

Są też gatunkiem kryptycznym, a więc takim pod którym ze względu na bliźniacze podobieństwo mogą się kryć inne. Dopiero badania genetyczne pozwoliły wyróżnić kilka gatunków orleni, które do niedawna uważaliśmy za jeden

– dodaje.

W światowych ogrodach zoologicznych, akwariach i oceanariach jest 106 orleni cętkowanych. Urodzone u nas Tajga i Tundra wyjechały w tym roku do oceanarium we Francji. Wymiana osobników jest stale prowadzona między ogrodami zoologicznymi i nadzorowana przez Jakuba Kordasa.

Nasz ogród zoologiczny koordynuje hodowlę pięciu gatunków. Oprócz orleni cętkowanych są to świnie wisajskie, jelenie baweańskie, kułany turkmeńskie i niezwykle rzadkie w ogrodach kanczyle filipińskie, zwane potocznie myszojeleniami. Te ostatnie są szczególnie cenne i niełatwe w hodowli, jednak nam udaje się prowadzić ją z sukcesami. Możemy pochwalić się tym, że każdy kanczyl filipiński w europejskich ogrodach ma wrocławski rodowód. Udało nam się nawet sfilmować poród tego gatunku jako pierwszym na świecie

– mówi Marta Zając-Ossowska, Dyrektor Generalna ZOO Wrocław.

Marta Zając-Ossowska także w przeszłości była koordynatorem, konkretnie wyjców czarnych, które są jednym z zagrożonych gatunków małp.

Praca koordynatora jest bardzo odpowiedzialna. To właśnie do tej osoby ogrody zoologiczne kierują prośby o przekazanie osobników danego gatunku, a także zgłaszają możliwość oddania młodych do innych ogrodów. Nie wszystkie zwierzęta mają jednak swoich koordynatorów. W przypadku tych mniej zagrożonych lub całkowicie niezagrożonych, często nie ma takiej potrzeby

– wyjaśnia Marta Zając-Ossowska.