W sobotę Śląsk Wrocław wygrał swój pierwszy mecz w tym roku. Wrocławianie na Tarczyński Arena rozprawili się z Widzewem Łódź 2:1. Czy to oznacza, że kryzys w ekipie trójkolorowych został już zażegnany?
Kilka zdań na temat meczu
Początek spotkania to dużo niedokładnych podań po obu stronach. W obozie gości bardzo aktywny tego dnia był Bartłomiej Pawłowski, który raz po raz szturmował pogubioną defensywę Śląska Wrocław. Pod koniec pierwszej połowy w końcu do ataku ruszył Śląsk. W doliczonym czasie gry do siatki trafił Mustafić, jednak wcześniej na spalonym został złapany Samiec-Talar.
Tuż po przerwie mieliśmy rzut karny dla Śląska, bramkarz gości najpierw minął się z piłką, a następnie sfaulował zawodnika trójkolorowych. Karnego na bramkę zamienił Nahuel Leiva. Od tamtej pory Śląsk zdecydowanie zaczął przeważać i szukać drugiego gola. Trójkolorowi swego dopięli w 78 minucie, drogę do bramki po asyście Samca-Talara ponownie zdobył Nahuel. Widzew zdążył odpowiedzieć dopiero w 93 minucie, przez co zabrakło czasu na, chociażby wyrównanie. Mecz skończył się więc wynikiem 2 do 1.
Czy to oznacza, że Śląsk wraca na właściwe tory?
Mimo chaotycznej gry zdaje się, że trójkolorowi prezentują się znacznie lepiej, niż w pierwszych dwóch spotkaniach w tym roku. Przypomnijmy, podopieczni trenera Jacka Magiery po przerwie zimowej przegrali z Pogonią Szczecin i Stalą Mielec (w obu przypadkach 1:0) i zremisowali z Lechem Poznań 0:0.
Mecz z Widzewem Łódź dał nam odpowiedź, że tak jak jesienią, tak i teraz Śląsk nadal potrafi być niezwykle skuteczny. Jednak na to, aby realnie ocenić czy słaba forma z początku roku, to tylko lekki falstart, czy może mocny spadek formy, będziemy musieli poczekać, co najmniej do najbliższego meczu.
To, co wiemy już na pewno to fakt, że dzięki wygranej Śląsk powrócił na fotel lidera Ekstraklasy. Wrocławianie prowadzą z 45 punktami na koncie, druga jest Jagiellonia (42pkt), trzecią lokatę zajmuje Pogoń Szczecin (40 pkt), a tuż za podium jest Lech Poznań (40 pkt).
Autor: Kamil Durkacz