Radio Gra Wrocław

Instytut Pamięci Narodowej upamiętnił ofiary niemieckiego obozu pracy Burgweide

Wrocławski oddział IPN zorganizował wystawę poświęconą obozowi Burgweide, który funkcjonował podczas II wojny światowej na obecnym osiedlu Sołtysowice. Obecnie po obozie nie ma już śladu, w przyszłości o jego historii będzie przypominał skwer pamięci.

Przy północnej pierzei wrocławskiego Rynku oglądać można wystawę poświęconą obozowi pracy przymusowej Burgweide. Na ponad dwudziestu planszach przedstawiono jego historię oraz sylwetki ludzi z nim związanych. Eksponaty związane z obozem prezentowane są siedzibie Towarzystwa Przyjaciół Wrocławiu. Wystawa będzie trwała do 5 lutego. Jak powiedział dyrektor oddziału Instytutu Pamięci Narodowej we Wrocławiu dr hab. Kamil Dworaczek, obóz Burgweide był „największym, który istniał w obecnych granicach Wrocławia”.

„Jest to symbol pracy przymusowej, ale też represjonowania i gehenny Polaków, którzy przebywali w Breslau. Dla tej historii 19 stycznia nie jest datą przypadkową. W 1945 roku [Gauleiter – PAP] Karl Hanke wydał rozkaz ewakuacji mieszkańców Wrocławia. Była to też ważna cezura dla robotników przymusowych, którzy przebywali w Breslau. Byli oni jeszcze bardziej eksploatowani niż dotąd, czego tragicznym symbolem była budowa lotniska w centrum miasta, na placu Grunwaldzkim, w czasie której zginęło wielu z nich”

– powiedział podczas piątkowej konferencji prasowej Kamil Dworaczek.

Obóz Burgweide powstał najprawdopodobniej między 1941 a 1942 rokiem, przy skrzyżowaniu obecnej ul. Sołtysowickiej i ul. Poprzecznej. Szacuje się, że w trakcie wojny przeszło przez niego kilkadziesiąt tysięcy więźniów, w tym wielu Polaków. Pani Leokadia Wieczorek trafiła tam, gdy miała 9 lat. Zaangażowała się w upamiętnienie wrocławskich miejsc pamięci już w latach 60-tych.

„Obozy takie jak ten największy w Burgweide były miejscami upodlenia oraz udręki. Były to miejsca pozbawienia osadzonych ludzi wszelkich cech ludzkich, godności, a niejednokrotnie i życia. Niestety, my, robotnicy przymusowi, jesteśmy już coraz starsi. Wielu z nas już odeszło. Żyją tylko nieliczni, którzy pamiętają, jak było w obozie Burgweide, lub w innych obozach zesłania. Na szczęście są instytucje i osoby, którym pamięć o naszych cierpieniach leży na sercu”

– powiedziała Leokadia Wieczorej, przedstawicielka Klubu Ludzi ze Znakiem „P” i stowarzyszenia Polaków represjonowanych przez III Rzeszę.

Obecny na otwarciu wystawy wicewojewoda dolnośląski Jacek Protasiewicz podkreślił, że „przybliża ona fragment trudnej historii nie tylko naszego miasta, ale i relacji polsko-niemieckich”.

„Fenomenem niezwykłym dla mnie jako humanisty jest to, że wielu więźniów obozu Burgweide zdecydowało się w ówczesnym Breslau, za chwilę Wrocławiu pozostać i tu kontynuować swoje życie. To też jest pewien fenomen obrazujący, że nawet z najtrudniejszych sytuacji jest wyjście w pozytywną, jasną przyszłość. I że tę trudną historię ludzie nawet w wymiarze indywidualnym potrafią przezwyciężyć.

Historię obozu Burgweide bada m.in. Kamilla Jasińska, związana z IPN-em i Ośrodkiem „Pamięć i Przyszłość”. Badaczka zaprezentowała swoją książkę poświęconą obozowi.

„Mogę powiedzieć, że wreszcie się udało. Cieszę się, że prawie 80 lat po wojnie ci ludzie, którzy są dzisiaj tutaj z nami, byli robotnicy przymusowi, doczekali się spełnienia swoich marzeń. Te ich marzenia się spełniały już wiele lat, bo Klub ludzi ze znakiem +P+ powstał w 1969 roku. Byli już przede mną ci, którzy badali te historie, którzy upamiętniali obozy pracy. Ale Burgweide, jako obóz najbardziej symboliczny, nie doczekał się takiego wspólnego, dużego opracowania”

– powiedziała Kamilla Jasińska.

W ubiegłym roku z inicjatywy IPN na teren Burgweide przeniesiono obelisk upamiętniający obóz. Po wojennych zabudowaniach nie ma już śladu, ale o historii tego miejsca będzie przypominał skwer pamięci.

źródło: PAP